film ogólnie bardzo mi się podobał, aktorstwo, muzyka, sam pomysł. mam jednak parę pytań, może to nieistotne, ale np. dlaczego Pete z Melquiadesem rozmawia po hiszpańsku, a z Meksykanami po angielsku?
I najważniejsze, czy ktoś z szanownych forumowiczów ma pomysł, dlaczego Melquiades skłamał na temat rodziny i domu?
moge odpowiedziec tylko na drugie pytanie:)
uwazam, ze melquiades nie sklamal mowiac o swojej rodzinie w meksyku. opuszczajac ojczyzne liczyl na lud szczescia w ameryce. stalo sie inaczej bowiem przyszlo mu zyc w skrajnym ubostwie, posiadal zaledwie male gospodarstwo, a co gorsze na plecach wciaz czul oddech strazy granicznej....
5 letni pobyt w ameryce okazal sie dla meksykanina udreka, ktora potegowala tylko nostalgie za ojczyzna, ktora uwazal za wielka rodzine, w której kazdy byl dla siebie bratem (przyklad tego zobrazowal nam rezyser podczas pobytu Peta na obczyznie)dopiero po kilku letnim rozbracie z ojczysta ziemia docenil jej piekno...
to raczej nie oszustwo - wydaje się, że istotnie rodzine posiadał, jeno jego żona puściła go w trąbę podczas nieobecności.. choć zaste, wątek to trudny do wyjaśnienia... film jednak przeciętny, trochę dłużący się, miejscami taki "unbelieveable"..
Drugie pytanie - taki pomysł scenarzysty: wszyscy są w tym filmie samotni - Pete, szeryf, dwa małżeństwa i będą tacy samotni już do końca. To, że Melguiades się z tego wyłamał, okazało się ułudą. On był taki sam.
Pierwsze - chyba tylko z "żoną" Melquiadesa rozmawiał po angielsku.
ale przecież oni sami zaznaczali że znają angielski i zaczynali tak mówić. człowiek woli mówić swoim językiem. jeśli rozmawiałbyś z włochem, który zna polski i chętnie z Tobą porozmawia po polsku to czy nie wolałbyś tak, mimo znajomości włoskiego?